20 lipca 1944r. – akcja partyzantów z Jaty

Ppłk Polikarp Paduch, ostatni żyjący uczestnik potyczki pod Gręzówką, ujawnia we wspomnieniach nieznane szczegóły tego wydarzenia.

To była tragedia. W potyczce z Niemcami pod Gręzówką zginęło 22 żołnierzy AK. Według niektórych relacji, trzech AK-owców, w tym 22-letnią ranną sanitariuszkę z Anielina, Jadwigę Holnicką-Szulc ps. Wisia, hitlerowcy przewieźli do Łukowa. Cała trójka zginęła. Trzy dni później Łuków został wyzwolony. Niemców pokonali żołnierze Armii Czerwonej.

PARTYZANCKI NEWS

W lasach podłukowskiej Jaty wiosną 1944 r. założono obóz AK. Z początkiem lipca dołączyła doń drużyna NSZ ppor. Michała Rossały ps. Wali. Komendantem obozu leśno-szkoleniowego był por. Piotr Nowiński ps. Paweł. Dowódcą oddziału partyzanckiego I Batalionu 35 Pułku Piechoty AK, liczącego 320 żołnierzy, został kpt. Wacław Rejmak ps. Ostoja.

19 lipca 1944 r. pojawiła się informacja, że dzień później, około godz. 14, szosą do Siedlec będzie przejeżdżał samochód dowództwa jednej z niemieckich formacji, wiozący dokumenty z frontu wschodniego. Przypuszczano, że wśród pasażerów może być dowódca Dywizji Grenadierów Pancernych „Großdeutschland”, gen. Hasso von Manteuffel. (Opracowanie na stronie www „Zastawie i Ziemia Łukowska” ).

BEZ WIEDZY „OSTOI”

Lipiec 1944 – segregowanie broni. Od lewej strony stoją: por. Piotr Nowiński ps.” Paweł”, Jadwiga Holnicka-Szulc ps. „Wisia”, Tadeusz Miatkowski ps. „Korab”, NN, siedzi ppor. Zbigniew Bara ps. „Zbigniew”.

Gdy meldunek wywiadu AK dotarł do Jaty, „Ostoi” nie było. Zastępujący go por. Piotr Nowiński bez wcześniejszego dokładnego rozpoznania nie godził się na akcję (partyzanci chcieli zaatakować Niemców w Kryńszczaku i zabrać im dokumenty frontowe). Ostatecznie dał się przekonać i ppor. Feliks Bara ps. Zbyszek zaczął przygotowania do wymarszu. Na ochotnika zgłosiła się też drużyna „Walego”. Dowódcą akcji, na którą wyruszyło 65 żołnierzy, został „Zbyszek”.

Partyzanci byli podzieleni na grupy: uderzeniową (35 osób), ubezpieczenie czołowe i boczne (10 żołnierzy) i osłonową, którą stanowili podkomendni „Walego”. Jego 20 żołnierzy miało osłaniać drogę leśną od szosy Łuków-Siedlce i od strony Gręzówki.

Oddział przenocował w gajówce Dąbrówka. 20 lipca zapoznano żołnierzy z zadaniami. Potem wszyscy udali się na stanowiska. Czekali na Niemców przy szosie. W niektórych wspomnieniach można przeczytać, że gdy hitlerowcy się pojawili, na drogę w mundurach niemieckiej żandarmerii wyszli kpr. Tadeusz Kania ps. Hubert i plut. Jan Ciołek ps. Kobryń. Ppłk Polikarp Paduch opisuje akcję od momentu zaatakowania samochodu. Dwóch Niemców zabito, lekko rannego oficera wzięto do niewoli. Partyzanci zabrali paczki z dokumentami, pojazd podpalili.

Niespodziewanie na szosie od Łukowa pojawiła się kolumna samochodów frontowego wojska. Niemcy zatrzymali się w pobliżu skrzyżowania z leśnym duktem do gajówki Smolarz. Dziś jest tam pomnik. Hitlerowcy dostrzegli płonący samochód i partyzantów. Auta niemieckie skręciły w las i dotarły do gajówki. Tam Niemcy zrobili zasadzkę. Ale partyzanci byli pewni bezpieczeństwa – przecież drogi do gajówki miała strzec drużyna „Walego”.

OKRĄŻENIE

Gdy grupy uderzeniowa i ubezpieczenia bocznego wyszły z lasu na pole, skąd do leśniczówki było ok. 400 metrów, zza zboża wyłoniły się niemieckie hełmy. Wróg ostrzelał nas z broni maszynowej – wspomina ppłk Polikarp Paduch. – Najwięcej naszych poległo w pierwszej chwili. Później też walka była krwawa. Niemcy użyli moździerzy. Zapaliły się stodoły w Kolonii Gręzówka. Udało się przerwać okrążenie i kilku żołnierzy, w tym ja, skrajem lasu wycofywało się do bazy w Jacie. Wymiana pojedynczych strzałów trwała do wieczora. Ci, którzy ocaleli, na własną rękę szli do obozu. „Zbyszek” zjawił się tam o 7 rano cały i zdrowy. Zameldował się u „Ostoi”. Po ostrej wymianie zdań został odwołany i już w Jacie go nie widziano. Z akcji nie wrócił żaden z żołnierzy NSZ od „Walego”, ani sam „Wali”, choć nikt z nich nie zginął od niemieckich kul. W gronie kolegów z Jaty wiele razy padały oskarżenia o dezercję. „Wali” był poszukiwany przez wywiad AK.

ROZPUŚCIŁ WSZYSTKICH DO DOMÓW?

Z oddziału „Zbyszka” zginęło 25 żołnierzy, w tym łukowscy harcerze, gimnazjaliści, studenci. 20 osób (jeden ciężko ranny), dotarło do bazy w Jacie. Najmłodsi mieli 21 lat, najstarsi 24.

Zdaniem niektórych historyków, oceniających starcie jako czyn militarny, akcja była niepotrzebnym narażaniem życia żołnierzy. Piotr Kosobudzki, żołnierz Września, potem partyzant NSZ, w książce „Przez druty, kraty i kajdany” nazwał potyczkę „głupią prowokacją”. AK-owcy dowodzili, że głosi nieprawdę.

Piotr Kosobudzki wytyka partyzantom kardynalne błędy. Pierwszy to podjęcie decyzji przez niższego oficera bez porozumienia z dowódcą. Kolejny – brak łączności grup uderzeniowej i osłonowej. Błędem według Kosobudzkiego było i to, że grupa uderzeniowa wzięła ze sobą opóźniającego marsz jeńca, a pewna bezpieczeństwa poruszała się szykiem nieubezpieczonym.

Członkowie lokalnych kół ŚZŻAK sądzą, że Piotr Kosobudzki wiadomości o przebiegu potyczki uzyskiwał od osób trzecich bądź od któregoś z żołnierzy „Walego”.

Żołnierze AK również krytycznie oceniają przebieg zdarzeń. Ich spostrzeżenia są jednak inne. Pierwsze: wywiad nie doniósł, że zaraz za grupą niemieckich oficerów będzie jechała jednostka wojska frontowego. Gdyby por. Piotr Nowiński o tym wiedział, nie zgodziłby się na akcję. Pewnym usprawiedliwieniem dla wywiadu może być to, że zbliżał się front, wojska wroga przemieszczały się szybko.

Drugie spostrzeżenie obciąża ppor. „Walego” i jego podwładnych. Ppłk Polikarp Paduch wspomina: – On nie zajął wyznaczonego przez dowódcę odcinka. Był w bezpiecznym miejscu około kilometra od gajówki. Niechronioną drogą do gajówki dotarli Niemcy, którzy później okrążyli nasz oddział. Zbigniew Bytniewski, żołnierz „Walego”, po latach przyznał, że ich dowódca wycofał wszystkich z ubezpieczenia i rozpuścił do domów.

PRZY POMNIKU HISTORII

Piotr Kosobudzki podsumował wydarzenie, pisząc, że po wojnie ludowe „czynniki rządowe (…) uznały je za wzór, jak partyzanci powinni walczyć z Niemcami. Poległym nie szczędzono pochwał, a pozostałych przy życiu ścigano, nazywając ich zaplutymi karłami reakcji.”

W raporcie dowódcy akcji czytamy: Melduję, że w toku wykonywania zadań »Burzy« oddział mój (…) stracił 25 zabitych (…). Straty broni – 1 CKM, 2 RKM, 6 MP, 20 KB oraz nieznaczną liczbę pistoletów niesłużbowych. W związku z akcją proszę (…) o wystąpienie, celem przydziału 1 Krzyża Virtuti Militari oraz 7 Krzyży Walecznych.

22 lipca, podczas tegorocznych uroczystości rocznicowych przy pomniku w lesie Kryńszczak Ryszard Grafik, syn oficera AK i prezes łukowskiego koła ŚZŻAK, podkreślał, że partyzanci z oddziału ppor. „Zbyszka” stoczyli tragiczną w skutkach akcję. Takie opinie znajdziemy też na stronie internetowej Towarzystwa Przyrodniczo-Historycznego „Orlik”.

Warto dodać, że niektóre portale, opisując akcję pod Gręzówką, używają określenia bitwa.

Członkowie łukowskiego Koła ŚZŻAK informują, że „Wali” wkrótce po potyczce został aresztowany przez NKWD i wywieziony w głąb ZSRR. Wrócił do kraju na wiosnę 1946 r., niebawem zmarł. AK-owcy twierdzą, że akcja w Kryńszczaku została przygotowana i przeprowadzona zgodnie z wiedzą wojskową i zasadami działań partyzanckich, a wywiad podał dostępne wiadomości o ruchach wojsk niemieckich.

Piotr Giczela – Tygodnik Siedlecki Nr 35(1885). Fot. Robert Wysokiński. 

Informator urzędowy nr 108 wydany przez władze wojskowe AK powiatu Łuków dotyczący uczczenia poległych w walce w dniu 20.VII.1944 r. żołnierzy oddziału partyzanckiego. Źródło: Archiwum Państwowe w Lublinie